Pierwszy dzień z życia diabetyka

22:53 Unknown 2 Komentarze

10.09.2007r.
     Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Po tygodniu walki z ogromnym pragnieniem (pod wyrażeniem ,,ogromne pragnienie" kryje się ok. 6-8 litrów słodkich napoi typu Coca - Cola wypijanych codziennie), z narastającym znużeniem i wyczerpaniem organizmu, spowodowanym szybką utratą wagi i apetytu trafiłam do lekarza rodzinnego, który początkowo stwierdził grypę.
     Wypisując recepty, zlecił pielęgniarce zmierzenie poziomu cukru w celach kontrolnych. Na wyświetlaczu widniał wynik ponad 500mg% (nie przywiązałam wówczas wagi do tego wyniku, ponieważ nie wiedziałam jaki może być zakres poziomu cukru w organizmie). Wnioski: Moja wiedza na temat cukrzycy była zerowa. Wiedziałam tylko, że taką chorobę ma moja koleżanka i musi ona nakłuwać sobie palce, aby zmierzyć cukier oraz jeść o określonych porach. Tyle.
     Wracając do mojej wizyty - Po zmierzeniu cukru lekarz zmieszał się i stwierdził, że glukometr jest zepsuty. W ramach kontroli polecił mojemu tacie, który ze mną był na tej wizycie, pojechać do szpitala, aby szczegółowo zmierzono mi poziom cukru.
     W drodze do szpitala tata próbował mnie zagadywać (zapewne wiedział już co mi dolega), jednak ja wyczerpana, spragniona kolejnej ilości picia nie myślałam o niczym.
Potem akcja dzieje się szybko - pomiar cukru z badania krwi (dokładniejszy wynik), zabranie mnie na oddział, przyjazd mamy, położenie mnie na sali szpitalnej nr 6, podłączenie kroplówki. Działo się to tak szybko, że nie wiem czy czegoś nie pominęłam.
     Leżę na łóżku w osobnej sali, sama, bo rodzice poszli na rozmowę z lekarzem i myślę o tym, że coś się zmieni, nadchodzi nowy etap mojego życia. Trochę przerażona, niepewna słucham pielęgniarki, która mówi, że poziom cukru obniża się, a urządzenie podłączone do mnie to duża pompa insulinowa podająca mi lek, z którym muszę się zaznajomić.
     Pamiętam również, jak razem z pielęgniarką do pokoju weszła mała dziewczynka ;) Patrzyła jak mierzono mi cukier i bardzo ciekawa zerkała na ekran. Widząc tak wysoki poziom powiedziała, żebym się nie przejmowała, bo on spadnie i poczuję się lepiej. Dała mi radę (moja pierwsza rada na temat cukrzycy), żebym nie nakłuwała się w kciuka, ponieważ najbardziej boli. Tej zasady trzymam się do dziś. Mała brunetka siadła na moim łóżku i powiedziała także, że jedzenie w szpitalu jest całkiem dobre i że na oddziale jest bardzo wesoło. Pomyślałam, że skoro taka mała istota radzi sobie z tą chorobą, to ja również dam radę.
     Jednak pierwsze dni choroby dały mi w kość. Czułam się zagubiona i byłam zasypywana ogromną ilością informacji, które miałam przyswoić... Na nowo zaczęłam poznawać swój organizm.

2 komentarze :

  1. Niestety ta Pani jest bezwzględna (wykańcza narządy wewnętrzne) , trzeba się kontrolować przez całe życie. Przy niej jednak uczymy się bezwzględnej dyscypliny. Sam jestem w grupie ryzyka bo połowa mojej rodziny ma cukrzyce a ja sam mam zawsze poziom glikemii zawsze w górnej granicy normy .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest bezwzględna, ale da się z nią żyć :)

    OdpowiedzUsuń