Wakacyjna, cukrzycowa rada....

13:16 Unknown 0 Komentarze


Niedawno wróciłam z wakacji bogatsza o kolejne doświadczenia związane z cukrzycą. Po raz kolejny wylądowałam na pogotowiu, tym razem w Bułgarii. Dlaczego? O tym w dzisiejszym wpisie...
Wakacje w Bułgarii - piaszczysta plaża, słodziutkie arbuzy i melony, słoneczko. Tak sobie wyobrażałam moje tegoroczne wakacje. Prawie się udało, prawie....
Trzeciego dnia całym naszym domkiem, a jak się później okazało całym miastem zawładnął wirus :( Takie chyba moje szczęście, że na każdych wakacjach choruję. Zaczęło się od boleści brzucha po kolacji. Wiedziałam już, że czeka mnie ciekawa noc. Około 21, czyli godzinę przed podaniem Lantusa, na który przeszłam wyjeżdżając na wakacje (Jak przejść z pompy na peny), zaczęłam wymiotować. Mówiąc bardzo kolokwialnie, wymiotowałam jak kot - ciągle i wszystkim. Wiedziałam, że muszę kontrolować poziom glukozy. Nie szło mi to jednak za dobrze. Cukier ciągle leciał w dół, a ja próbując cokolwiek zjeść czy wypić od razu to zwracałam :( Pojawiły się dwa, duże problemy. Pierwszy to taki, że musiałam podać Lantusa (insulinę długodziałającą), a drugi w sumie dużo ważniejszy to taki, że nie byłam w stanie podnieść poziomu cukru. Mama zaczęła przeszukiwać moją torbę w poszukiwaniu Glukagenu. To miał być ten pierwszy raz odkąd zachorowałam, kiedy miałam go użyć. No właśnie, miał być...
Pakując się na wakacje, szybko omiotłam wzrokiem moją listę rzeczy do spakowania (Podróżna apteczka Diabetyka). Przyznam się, że zrobiłam to pobieżnie. Stwierdziłam, że nie spakuję kilku rzeczy, bo nigdy mi się nie przydały. W tych rzeczach znajdował się Glukagen.

Pech chciał, że właśnie tym razem okazał się być niezbędny. Nie będę pisać o tym, jak moja mama się na mnie zezłościła. W związku z całą zaistniałą sytuacją musieliśmy udać się na pogotowie. Dyżurująca pani doktor nie potrafiła mówić po angielsku, dlatego mieliśmy dużo szczęścia, że przyjechaliśmy tam z Bułgarem, który wynajmował nam dom. Potem pamiętam już wszystko przez mgłę. Wymioty, kroplówka, pomiar cukru, kolejna kroplówka, jakieś leki, badanie ogólne, kolejne leki i wypisanie z izby. Tutaj przydała się karta EKUZ, dzięki której za wizytę w szpitalu nie zapłaciłam ani złotówki.

Podsumowując...

Zawsze na wakacje pakuj się z głową! Jeżeli na liście rzeczy do zabrania masz pozycje, które uważasz, że są zbędne ponieważ nigdy ich i tak nie używasz, zastanów się co zrobisz jeśli akurat ten jeden raz okażą się być one niezbędnymi. Czy poradzisz sobie bez nich?
Te wakacje nauczyły mnie tego, że nigdy nie można lekceważyć choroby! To, że zazwyczaj mam dobre i wyrównane cukry, nie oznacza, że jutro będzie tak samo. Pakujmy się rozważnie. Lepiej mieć czegoś za dużo, niż później tak jak ja, zwiedzać szpitale w poszukiwaniu pomocy.

0 komentarze :